Wincenty często powtarzał, że należy kochać Boga i że musi się to urzeczywistniać w trudzie rąk i w pocie czoła. Dodawał ponadto: Nasze serce musi należeć do Boga, nasza wola ma być Jego wolą i cały nasz czas musimy przeznaczać na Jego służbę. Miał jednak świadomość, że w każdym naszym działaniu inicjatywa należy do Boga i dlatego mawiał: Bóg jest miłością i jedyną drogą do Niego jest droga miłości. Ręki Bożej nie można do niczego przymuszać. Cytując zdanie św. Franciszka Salezego: Nie mógłbym iść do Boga, gdyby Bóg nie przyszedł do mnie, wyjaśniał: Serce prawdziwie zapalone miłością wie na czym polega miłość ku Bogu; wie, że nie mogłoby otwierać się na Boga, gdyby Bóg nie wychodził mu na spotkanie i nie pociągał go swoją łaską. W tej dziedzinie niczego nie można osiągnąć własnymi siłami ani ludzkimi zabiegami. Kiedy Bóg chce pociągnąć człowieka czyni to z łagodnością i czułością bez żadnego przymusu. Dobrze wiedział, że do świętości prowadzi długa droga i mówił: Doskonałości nie można osiągnąć natychmiast. Zdobywa się ją powoli, krok za krokiem. Wymaga to cierpliwości. Prowadzi do niej długa droga, którą pokonuje się małymi krokami.
Fundamentem świętości jest upodobnienie się do Chrystusa. Święty Wincenty mawiał: W trosce o własną doskonałość trzeba przyoblec się w Ducha Jezusa Chrystusa. Oznacza to, iż zamiast podejmować własne działania, należy pozwolić działać Duchowi Świętemu, który ma mieszkanie w sercach sprawiedliwych. Dlatego musicie poddać się Duchowi Naszego Pana. On sam naznaczy was swoją pieczęcią i wyciśnie w waszych duszach własny charakter. Odwołując się do nauki św. Pawła, mówił: Pamiętajcie, że żyjemy i umieramy w Jezusie Chrystusie i dlatego nasze życie musi być ukryte w Jezusie, aby On w pełni się w nas objawiał. Dlatego też trzeba upodabniać nasze życie do Jego życia, abyśmy jak On mogli umierać.
Pełnienie woli Boga wymaga życia miłością. Przemiana Wincentego dokonała się w spotkaniu z ubogimi. To on stali się materialnego, które nie poruszałoby jego serca. Jego oddanie się ubogim dokonywało się w duchu wiary. Był przekonany, że są oni sakramentem Jezusa Chrystusa, że w ich życiu ujawnia się żywy Chrystus; służąc ubogim, służy się Chrystusowi. Dlatego uważał, że są oni panami i mistrzami dla wszystkich, którzy w ich osobach chcą służyć Chrystusowi.
Całe życie Wincentego i podejmowane przez niego inicjatywy na rzecz ubogich są świadectwem, że miłość musi być odkrywcza i nieskończona. Nie mogło być inaczej, wszak cała jego działalność była zwierciadłem, w którym odbijała się miłość Boga; miłość, której sam doświadczał na modlitwie. To pozwalało mu powtarzać: Dajcie mi człowieka modlitwy, a będzie zdolny do wszystkiego.
Podziwiamy w Wincentym człowieka kontemplacji i działania, organizacji i wyobraźni, autorytetu i pokory, człowieka na czasy dawne i dzisiejsze. Był on człowiekiem, jak każdy z nas. Miał jednak, w przeciwieństwie do nas, odwagę działania, umiał dawać i dawać siebie. Był człowiekiem, który własną świętością zachęcał do świętości innych. Również dzisiaj jest wzorem dla każdego, kto podejmuje pracę dla ubogich i z ubogimi, kto chce zabiegać o prawdziwe wyzwolenie człowieka.